www.gdansk12pp.fora.pl

horhe

No wszystko pięknie cacy,ale Rocco prosił mnie bym przyjechał z warsztatem rymarskim (1 skrzynia) + namiot + osobisty sprzęt. Ciekawe czy bym do SKMki doszedł?
A mi się po prostu transport wysypał.

Toperz

niestety odpadam, sprawy rodzinne.

horhe

Transport ogarnięty, stawiam się rano u Rocco

horhe

Kto nie był, niech żałuje Smile

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Dziedzic pruski

Sebastian

Wiedziałem , że tak będzie . Czyżby Krąg II ? Piszcie coś.

Sława

Niestety, właśnie charczę nad dziennikiem i plikami świadectw.

Sebastian

He, nie czytałeś Szwejka ? Ja udaję głupiego i tylko raz na 12 lat miałem wychowawstwo. Łączę się w bólu (czy tam bulu).....

Dziedzic pruski

[link widoczny dla zalogowanych]

Sława

Przy moim sędziwym wieku 49,5 trudno udawać niedoświadczonego belferka, więc jak dotąd przez 12 lat w tym LO miałem tylko 1 rok i 0,5 (zastępczo) bez wychowawstwa. Najbardziej uciążliwi są we wpisach na czas wuefiści i językowcy. Nigdy nie zgrają tego na czas z Librusem i papierowym.

junak

Hej.
To była jedna z najbardziej klimatycznych akcji, na jakich byłem ostatnimi laty!
Przyjechaliśmy z Kurczakiem i Gregorem już w czwartek po południu. Przywitał nas Rocco z Kasią, zakwaterowaliśmy się w koszarach obejrzeliśmy stan fortyfikacji, bramy, itp. Następnie, obładowani sprzętem i prowiantem, z mapą w ładownicy, ruszyliśmy na pierwszy przemarsz. Okolica nadzwyczaj piękna, poprzecinana starymi, brukowanymi dróżkami.
Na skraju lasu zatrzymaliśmy się na popas, rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy nadzwyczaj dobry boczek, którym poczęstował Gregor. Powiew wiatru, butelka wina i śpiewające skowronki trochę nas rozleniwiły, ale wkrótce ruszyliśmy dalej, by po kilku kilometrach dojść do miejscowości Łupawa. Tam zrobiliśmy dłuższy postój na pomoście na rzece. W drodze powrotnej zgarnął nas do siebie miejscowy tubylec, poczęstował piwkiem, za co daliśmy mu i jego córce strzelić z muszkietu. Zrobiło się późno, toteż odprowadzeni przez gospodarzy ruszyliśmy przez lasy i pola w drogę powrotną. Po dotarciu do Żochowa rospaliliśmy w kominku, rozlokowaliśmy się na pryczach i zasneliśmy...
CDN...

Sława

Ale swych trzech córek Wam, jak w Pomorowie, nie zaoferował Wink

. Gdyby to był inny weekend, pewnie bym się zgłosił. A tak, skoro impreza wypaliła, może nie ominie mnie "kolejną razą".

junak

Piątek.
Wstaliśmy niespiesznie, poranna toaleta, kawa przy harcach kotów, itp.
Przyszedł potem Rocco i poprosił, byśmy pomogli skręcać ładunki karabinowe, jakieś 1200 sztuk (!). po skręceniu połowy tulejek na ładunki usłyszeliśmy zbawienną prośbę, byśmy poszli do oddalonego kilka km. tartaku po pył drzewny na przybitki armatnie.
Ochoczo złapaliśmy oporządzenie, wór na trociny i ruszyliśmy w trójkę na kolejny przemarsz. Plan był z góry ustalony, w/g którego po drodze odwiedziliśmy stawy rybne, gdzie zakupiliśmy 6 sztuk pstrągów i udaliśmy się w trasę, rozglądając się za dogodnym miejscem na ognisko. Po drodze trafiła się nam poziomkowa wyżerka...
Idąc w kierunku miejscowości Malczkowo zatrzymalismy się w pobliżu lasu, gdzie rozpaliliśmy ognicho i upiekliśmy pstrągi. Po tak sutym posiłku leniwie ruszyliśmy w dalszą drogę. W tartaku zapakowaliśmy pół wora trocin, odwiedziliśmy sklep i ruszyliśmy w drogę powrotną do Żochowa. W między czasie odwiedziliśmy opuszczony, poniemiecki cmentarz, znaleźliśmy spalone zwłoki noworodka i nastraszyliśmy faceta w gaciach, ale to historie do opowiedzenia przy ognisku...
CDN.

Piotr

Fajna wyprawa Wink

Ale ostatnia linijka zaskoczyła.

Sebastian

Zaskoczenie by było gdyby nie były spalone Wink